Legenda o Bodhidharmie


Na wstępie warto sięgnąć pamięcią do jednego z postów, który to ukazał się kilka tygodni temu na blogu. Opisywałem w  nim dokonania legendarnego, chińskiego cesarza Shennong'a, żyjącego w latach 2737 - 2697 przed naszą erą. Podczas jednej ze swoich wypraw przypadkowo "odkrył" herbatę, jak również jej drogocenne właściwości. Do dnia dzisiejszego zachowała się także druga legenda opowiadająca o początkach herbacianego krzewu. Jednakże opowieść ta, powstała w znacznie późniejszych czasach, a mianowicie w 520 roku naszej ery, jest to ponad 3 tysiące lat od momentu panowania cesarza Shennonga.

Bohaterem dzisiejszej legendy jest tytułowy Bodhidharm, mnich, założyciel rozprzestrzeniającej się coraz bardziej po świecie religii, a dokładnie jednej z najważniejszych szkół buddyzmu, buddyzmu chan, gdzie prym wiodła medytacja oraz praktyka. W owych czasach przybył on do Chin, z zamiarem szerzenia swych nauk. Schronienie znalazł w buddyjskiej świątyni, dobrze nam znanej (chociażby z nazwy), a mowa tu o klasztorze Shaolin usytuowanym w paśmie górskim pomiędzy Zhengzhou, a Luoyang.

Podczas pobytu w klasztorze, złożył przysięgę, która zakładała jego medytację przez siedem długich lat, w jamie znajdującej się nieopodal świątyni. Jednakże po upływie pięciu lat, wbrew woli, powieki zaczęły się zamykać, odczuwał zmęczenie, senność, co w znacznej mierze przeszkadzało mu w kontynuowaniu swego postanowienia. Ogarnęła go wściekłość, w przypływie emocji postanowił pozbyć się powiek za pomocą noża, bądź własnoręcznego oderwania ich (istnieją dwie wersje tego samego zdarzenia), które z impetem wyrzucił za siebie. Po pewnym czasie z owych odciętych powiek wyrósł herbaciany krzew, Bodhidharma zjadł liść pochodzący z tego krzewu i w mgnieniu oka odeszło od niego zmęczenie, senność. Wydarzenie to spowodowało, iż napar herbaciany na stałe wszedł do kanonu napojów mnichów, ponieważ dzięki pobudzającym właściwościom pomagał on podczas długich medytacji.

Czy wydarzenia opisane w tej legendzie, na pewno miały miejsce? Tego niestety nie jesteśmy wstanie w żaden sposób zweryfikować, aczkolwiek z całą pewnością w każdej tego typu opowieści ukryte jest chociażby ziarenko prawdy, które należy pielęgnować. Na ten moment nie pozostaje nam nic innego poza rozkoszowaniem się filiżanką, kubkiem przepysznego herbacianego naparu. Zachęcam do przesyłania Waszych uwag, przemyśleń z tą legendą związanych za pośrednictwem komentarzy, a także do odwiedzenia Herbacianych Podróży na FB.

Komentarze

HERBATA

HERBACIANE PRZEPISY

ZIOŁA